Proces Stygmatyzacji od kuchni, czyli jak to się zaczęło w poza, w innym wymiarze (a właśnie tam się wszystko zaczęło – w krainie snu i śmierci, tak jak i zresztą wszystko co jest z tego świata) opisany jest w „Dziennikach Jessego”, zaś jak to się przekłada tu, w realu, jak to wygląda w rzeczywistości – jak my to nazywamy – fizycznej, będzie przedstawiane tutaj, na tej stronie, w tej zakładce.
Wszystko obiektywnie, sucho, naukowo i bez zbędnych emocji, choć wiem, że ten temat wzbudza ich najwięcej – nie wiem dlaczego… Ludziska pisali, że „co to za stygmaty, naród chce krew zobaczyć”, wklejali swoje pryszcze po obieraniu ogórków, lub po pracy z łopatą by się pochwalić, że ich „stygmaty” są lepsze. Sugerowali, że mam raka, ale nie dłoni, lecz mózgu i powinienem udać się do psychiatry i takie tam historie.
A ostatnio, nagminnie, można rzec upierdliwie, słychać odzywki: „E, kolego, jak tam twoje stygmaty?” lub „Czy coś się zmieniło, bo już tyle czasu upłynęło, a tu krwi nie ma”. Ewentualnie lżejszego kalibru, tylko sugestie, że pewnie nie gotowy jeszcze… – ty jesteś nie gotowy, bo masz śpiochy w oczach i miód w uszach. Tacy kuźwa niecierpliwi i upierdliwi niektórzy jesteście. Nie generalizuję, ja tego nie mówię do wszystkich, tylko do tych baranów, może się któregoś dnia otrząsną z sadzy.
Jak ktoś tam chce koniecznie krew zobaczyć, to proponuję wycieczkę do rzeźni, tudzież urlop w Syrii. Tylko nie mówcie mi proszę, żebym się nie przejmował hejtami, bo naprawdę się nie przejmuję, mam to gdzieś, chcę tylko o tym głośno powiedzieć, by historia była pełna. Mściwy nie jestem, ale jak słoń pamiętliwy, a tego co najważniejsze od BOGA dostaję – bronić będę.
Tak jak od samego początku mówię: to jest proces i od BOGA zależy kiedy, gdzie i w jakiej formie da owoc. OJCIEC NIEBIESKI ma Plan i postępuje według niego. Nie pozostaje nic innego jak cierpliwie czekać. Może to jeszcze potrwa, a może stanie się jutro. Nie wiem. Może jak będę stary, z taką siwą, długą brodą, łysiną i laską u boku (ale laską do podpierania, nie w sensie cizia – no żartuję sobie), taki podobny do św. Piotra z alegorii będę, to dopiero wówczas to się stanie. Nie wiem. To będzie przede wszystkim dla Was i po nich rozpoznacie, część owoców już macie i znacie. Ostatni owoc będzie dany na końcu, czy przy KOŃCU? Nie wiem. Moje ulubione, ukochane słowo „nie wiem” – jakże ono wyzwala…
Poniżej opis badania USG obu dłoni lekarza specjalisty. Pan doktor, prosił mnie bym nie koniecznie ujawniał jego dane, więc uszanuję to. Nie to, że się wstydzi JEZUSA, po prostu nie chce mieć upierdliwych gości w gabinecie. W opisie, na końcu znajdziecie określenie fibromatoza. Tylko się nie przestraszcie. W medycynie oznacza to bardzo złośliwy nowotwór. Parę miesięcy życia i po pacjencie. Lekarz, to co zobaczył musiał jakoś sklasyfikować. Tego wymaga sztuka lekarska. Czy mam raka dłoni? Oczywiście, że nie. Jestem w trakcie procesu stygmatyzacji i jest to fenomen nieznany medycynie. Przypomnę, że badanie zostało wykonane pod koniec czerwca 2012 roku. Gdyby to była fibromatoza, dawno bym nie żył.
I taka mała wytyka do baranów-niedowiarków, przepraszam, ale muszę to zrobić, gdyż wielką ulgę poczują moje trzewia: powiedzcie mi proszę barany upierniczone w sadzy, ślepi i głusi ludzie; skoro lekarz, wybitny specjalista (bo taki mnie badał) lekarz który uczy innych lekarzy USG, robi kursy z diagnozy, widział, czuł a i aparat USG wykazał, że są, czuł i widział inny lekarz (ten co dał mi skierowanie do ortopedy – materiał niżej) to czego wasze oczy tego nie widzą? Zaprzeczając opisowi lekarskiemu, zaprzeczając specjalistycznej aparaturze, robicie z siebie nawet nie idiotów, co ultra debili. Często podpieracie się nauką, no to macie naukę. Minęły lata od tego badania, a ja wciąż żyję. Jeśli to nie rak, to co?
Obraz USG rozcięgna dłoniowego lewego – promień trzeci w zbliżeniu. Stygmat zaznaczony jest przez diagnostę dwoma żółtymi, przerywanymi liniami 1 i 2. By powiększyć kliknij. W prawym dolnym rogu zdjęcia znajduje się odczyt pomiarowy USG.
Fot. USG rozcięgna dłoniowego lewego – promień trzeci z innego profilu. Stygmat zaznaczony został przez lekarza przerywaną, żółtą linią. Pomiar w prawym dolnym rogu. Kliknij by powiększyć zdjęcie.
Badanie USG rozcięgna dłoniowego prawego w podczerwieni i w zbliżeniu. Stygmat zaznaczony prostokątnym polem.
Opis rtg obu dłoni z 11.VI.2013 wykazał jedynie niewielki obrzęk tkanek. Lekarz zasugerował rezonans magnetyczny, że on może coś więcej pokazać, bo promieniowanie rentgenowskie niestety przenika tkanki miękki i nie uchwyci w takim stopniu. Pierwsze zdanie z opisu nie dotyczy badanego obszaru: „Pojedyncza geoda ksotna w głowie III kości śródręcza dłoni prawej.” – to ślad po bójce z młodości, jest na prawej pięści. W opisie również zakradł się mały lapsus – w 2013 roku nie miałem 36 lat, tylko 39. To tak dla sprostowania i rzetelności.
Z tego dnia (11.VI.2013) mam jeszcze skierowanie do poradni specjalistycznej ortopedycznej. W rozpoznaniu jest napisane: „Cechy fibromatozy rozcięgna dłoni P i L” i dalej cel porady „MOYJ” – czy coś takiego, bo nie bardzo mogę rozczytać, to jest jakiś kod jednostki chorobowej z katalogu. Oczywiście, tak jak już wspomniałem wyżej, to nie jest żadna fibromatoza. Gdyby tak było dawno już bym nie żył. Lekarz musi sklasyfikować, tego wymaga profesja lekarska.
29.X.2012 (fot. prawej dłoni od grzbietu)
W obrębie śródręcza, na samym środku dłoni, nieznacznie zapadnięta tkanka. (Patrz środek zdjęcia – miejsce przecięcia się przekątnych fotki. Kliknij by powiększyć)
29.X.2012 (fot. lewa dłoń od wnętrz)
Badane miejsce – sam środek dłoni. Widoczna wypukłość wielkości małego groszka:
29.X.2012 (fot. lewej dłoni – zbliżenie)
A tu „wystający groszek” w powiększeniu:
08.VI.2013 (filmik)
15.VI.2013 (filmik)
13.VIII.2013 (filmik)
31.VII.2013 (filmik)
Umysł ludzki i ego z trudem znoszą to co niepoznane. Cuda dla umysłu i ego są bardzo niewygodne, bo burzą dotychczasowe znane i przez to zaburzają wypracowany wcześniej – nazwijmy to – „komfort poznawczy”. Daje on złudne poczucie mądrości, panowania i kontroli nad otaczającym środowiskiem, przez to status iluzorycznego poczucia bezpieczeństwa nie zostaje zachwiany. Po za tym łatwiej dla tej nierozłącznej pary – ego i umysłu – czemuś zaprzeczyć i wykpić, niż to zbadać i poznać, bo to wymaga już wysiłku. Zastosują kpinę by nią, niczym wentylem bezpieczeństwa uszedł dysonans poznawczy, by dalej spać…
Tak, chcę dotrzeć do wielu, nie tylko do owiec, ale i do baranów, zwłaszcza upierniczonych w sadzy, ślepych i głuchy ludzi, którzy śmią siebie nazywać racjonalistami, a z racjonalizmem nie mają nic wspólnego. Zwykli negatorzy, nihiliści, jajowate puste głowy. Dotarłem do wielu z was w 2002 roku wydając „Miłość i Wolność poza ciałem”. Najpierw pukaliście się w czoła, potem zaczęliście z ciał wychodzić… Kiedy poszedł mój pierwszy filmik na YT – „Auto-wywiad” w maju 2007r. czyli prawie dekadę temu, najpierw ze mnie szydziliście, a potem się mną zachłysnęliście…
Tak, pragnę dotrzeć i do was ezoteryczni dewoci, jak ja to nazywam: „w chuj na masę rozwinięci” co z rozwojem duchowym nie macie nic wspólnego, tylko ludziom w głowach mącicie i jeszcze mój autorytet często wykorzystujecie – sio od mnie, precz! Będę temperował wasze nabzdyczone ega, aż nic z nich nie zostanie. Nawet przekręcacie to co napisałem, analfabeci. Już mówiłem, jak mi OJCIEC da na tyle widoczne stygmaty, że ślepy je zobaczy, to mi ezoteryczny guślarzu z dłoni powróżysz…
Tak, i do was również chcę dotrzeć współcześni faryzeusze i uczeni w piśmie, co pismo jest dla was od człowieka ważniejsze. Zatwardziali fanatycy religijni, ślepi i na pokaz w modlitwie ludzie świątojobliwi, na pozór bogobojni lecz jakże fałszywi. Chodzicie do świątyń, a nie do BOGA, was tam nie ma, duchem jesteście nieobecni przy Nim. Zaprawdę powiadam wam: dziecka z kąpielą nie wylejecie, ewentualnie to dziecko koło tyłka wam zrobi w Wiekuistych Czasach, a póki co prorokiem we własnej wsi będzie. Nawet nie próbujcie mnie nawracać…
Tak. Do was też chcę dotrzeć zdrajcy! A może w szczególności do was. Wy którzy mnie uwielbialiście, na rękach nosiliście, a potem mnie opluwaliście i szydziliście. Tylko dlatego, że do JEZUSA się zbliżyłem. Głuche, ślepe głąby! Nie mam dla was szacunku, tak jak i wy nie mieliście dla mnie. Z mojego serca już dawno poszliście precz. Zdrajcy! Przecież jeden z moich wpisów na starym blogu z 2007 roku, co oberabelię prowadziłem i tak się nią zachwycaliście, był o JEZUSIE (Prześwietlenie). Jakoś wam to wówczas nie przeszkadzało. Owszem byliście zazdrośni, ale nie zawistni. Co w was wstąpiło? Pierdloicie o manipulacji, systemach przekonań, byciu w tu i teraz, a tak naprawdę jesteście w głębokiej dupie. Z piaskownicy jeszcze nie wyszliście i na gówno mówicie apu. Nie ma dnia bym nie skarżył się BOGU na was i nie wytykał waszych grzechów. Precz od mnie! Wypierdalać!