„Moje” poezje z przed niespełna 10 lat ze starej obemaniakowej strony. Oj tam, takie sobie. Nie mam pojęcia dlaczego niektórzy się nimi tak zachwycają – rymy częstochowskie, niedopracowany rytm, słownictwo ubogie, na kolanie pisane… Mogłem postarać się lepiej. Zostawiłem tylko te ciut lepsze, resztę wywaliłem do kosza. Uważam, że te poezje były dobre, ale na moment ich powstawania, bo niosły w sobie odpowiedni ładunek emocjonalny. Były przez to elementami motywującymi, zagrzewającymi do boju, niekiedy były pocieszeniem. Jednak czy teraz nie będą smakować jak odgrzewany kotlet? A może niektórzy lubią powspominać? Sami oceńcie. Tylko, proszę nie ulegajcie mojej sugestii. Może nie powinienem w ogóle wyrażać autokrytyki, zachować ją dla siebie. No ale chłop szczery jestem, ja tak nie mogę – co na sercu, to i na ustach mam. Mam nadzieję, że nie zepsułem nikomu smaku na moją zamierzchłą twórczość. Podobało się? – super! Nie podobało się – jeszcze lepiej. Nie odcinam się od przeszłości, ale też nie utożsamiam się z nią. Jakby powiedział Bob: „to jest ubranie z którego wyrosłem.”
Niech sobie będzie w archiwum, jakaś tam historia. Banerek, oczywiście też oryginalny z obemaniakowej strony. Miłego poczytania, a i być może uniesień.
Poemat OBE Zwycięzców
Czwarta nad ranem cóż za godzina
Głębokim snem śpi naród śpi też rodzina
Przemyka do kuchni kawę nastawia
Stoi na nogach choć coś podpowiada
Idź spać nie dzisiaj nie teraz potem
Po co to wszystko niepłatne złotem
Odpocznij sobie po co się trudzisz
Wyro ciepłe i tak tym się znudzisz
No dalej wracaj wyłącz ten czajnik
I ten pieprzony radionadajnik
Mówię do ciebie a ty nie słyszysz
Zdrowie przegrasz zakład zobaczysz
Odcięty skupiony jak saper na minie
Kawę wysiorpał nic go nie złamie
Wraca do wyra na OBE Spotkanie
Walka o WOLNOŚĆ to jest zadanie
Leży nie śpi w coś się wpatruje
Oczami zamkniętymi ciemność świdruje
Czeka cierpliwie nie spieszy wcale
Wie co go czeka OBE Doznanie
Kurcze nic z tego nic się nie dzieje
Ciężka sprawa z tym dostrojeniem
Po tylu latach a mózg się wzbrania
Potrzebuje większego wytrenowania
Dobra do dzieła zacznijmy trening
Niech trwa wieki i tak jestem King
Spokojnie luźniutko oddech wyrównać
W zamknięte powieki patrzeć odliczać
Od stu lub tysiąca to bez znaczenia
W górę czy w dół to też się zmienia
Umysł przechytrzyć dawać mu zmiany
Niech nie wchodzi w homeostany
Co jeden w dół gdy spać się nie chce
Co trzy gdy morzą Morfeusza ręce
Umysł odpływa współpracy odmawia
Co pięć w umyśle na głos powtarzaj
OBE Mantra bogom zabrana uważaj
JESTEM ŚWIADOMY PAMIĘTAM
Jeśli zaśniesz ockniesz się w Poza
Mantra tak mocna że o zgroza
W OSPUO jesteś choć było urwanie
Utrata świadomości jej nie posiadanie
A teraz czeka praca do wykonania
Po co wyszedłem co do zrobienia
W boskim folderze wszystko PAMIĘTAM
Plan działania zapisany przed startem
Więc dalej do dzieła z ducha hartem
JESTEM ŚWIADOMY PAMIĘTAM
Kto to powiedział znów ktoś powtórzył
To jakiś Koleś ktoś mi posłużył
Folder PAMIĘTAM już otworzony
Spis OBE Zadań pięknie złożony
Świata nie zmienisz nie jest to pewne
Będzie Nas Trzystu coś w końcu pęknie
Dziurę wykujem w Termopilskiej skale
Jak Boga kocham będzie wspaniale
Wszyscy jak Jedno jak jeden organizm
Złożony z OBE Gliny tysięcy części
Niechaj ktoś podejdzie pod nasze pięści
Moc jedności nas łączy idea mesjanizm
Idą wszyscy i mali i rośli i złotouści
Metodycy teoretycy urodzeni naukowcy
Intermocarze rapwojownicy aptekarze
Kartografowie wojowie psychologowie
Idą kobiety Wiktoria Marsylianna
Kirie Gabriella Darc’Joanna
Wojowniczki amazonki rodzicielki
Żadna się nie boi równo szeregiem stoi
Idziemy razem jednym szpalerem
Nikt na przedzie nikt na końcu
Wszyscy równo szturmem na szańcu
Cios za ciosem system już pęka
Cóż to za naród że się nie lęka
Nie chyla głów swych omamić się nie dał
Za nic ma system przed nim nie klękał
Pokory nie zna lud hardy kozacki
Potomkowie husarii znów ci Polacy
Uśpiona lawa oj będzie się działo
Od 7-go Maja 2007 oni stanowią prawo
Jaźnie głodne WOLNOŚCI OBE Maniacy
Tysiące po Nas pójdą bez kajdan bez nędzy
Wolni Ludzie wpatrzeni w oczy Zwycięscy
Kochamy was jesteście boscy wspaniali
Co byśmy bez was zrobili byliśmy tacy mali
Wpis do historii gwarantowany
Zwycięstwo i powrót z tarczą to pewne
Kto idzie z Nami pod jednym imieniem
Ze śpiewem na ustach z czystym sumieniem
Zrobiłem wszystko co w mojej mocy
Czy kułeś dziurę ubiegłej nocy
O fazę walczyłeś i nie poległeś
Czyś się opieprzał i w sen uległeś
Powstań walcz maszeruj z nami
Do zobaczenia pod Termopilami
Cisza
Wszystko w porządku należytym jest i będzie…
Słyszysz? – Cisza i pustka dookoła wszędzie
Cudze historie są niczym, słowa nic nie znaczą
Dzięki nim myśli jak małpy po drzewach skaczą
Cisza jest odpowiedzią na wszystkie wołania
Cisza jest budzeniem – sygnałem wszechświata
Życie
Wśród tysiąca westchnień
Uniesień pod nieboskłon
Pośród tęczy zachwytów
Wzruszeń kalejdoskop
Istniej ponad wszystko
Cenniejsze niż diament
Zawsze było i będzie
Odwieczne trwanie
Początku swego nie miało
Jak i końca nie zazna
Nieśmiertelną tułaczką
Swój ślad oznacza
Powiedz mi życie
Czyś nie jest brzemieniem
Czemuż twe imię
Wciąż jest nieznanym
Namiętność
Ćwierć dekady upłynęło, nic się nie zmieniło
Wciąż jest w nas, goreje blaskiem świeżym
Jak my to robimy? Sam doprawdy nie wiem
Rozpaleni, głodni, namiętnością nienasyceni
Nasze ciała sprawiają, iż stajemy się jednym
Jedną duszą, jednym ciałem, serca jednością
Uniesieni pod nieboskłon na fali z miłością
Pragnę Cię ukochana niczym powietrze
Jesteś pokarmem mej duszy, serca ambrozją
Tym czego nie mam, pierwiastka kobiecością
Kocham Cię wieczna kochanko mych uniesień
Niechaj promień miłości zawsze nas niesie
System
Bóg cię kocha, jesteś jego dzieckiem w łonie
Tak, oczywiście, dobry jesteś w mowie
System jest wspaniały, nie należy zmieniać niczego
Święta racja, cudownie być narzędziem jego
Twój umysł jest do bani, zaś system cacy
Umysł należy do systemu, nie masz racji
Być człowiekiem, to takie cudowne i wzniosłe
Mówisz prawdę? Czy to ambicje rosłe?
Jestem taki szczęśliwy i zadowolony
Dobra afirmacja jak jesteś zraniony
System, on wszystkim dla mnie jest
Zdefiniuj go, a zdechnie jak pies
Pomostnik
Dobry Pomostnik ma głowę w chmurach i nogi na ziemi
Balansuje między zdrowym rozsądkiem a natchnieniem
By sięgać daleko w Poza i nie ześwirować często neguje
Grunt pod nogami i zdrowie tym samym zachowuje
Jednak gdy przegnie w którąś ze stron nieba lub ziemi
Albo w kosmos ze swoją głową odleci i kontakt z nim żaden
Lub będzie pieprzył głupoty niczym profesor alchemii zajaden
Lepiej nie przeginać w żadną ze strony, złoty środek zachować
Czym jest ów środek? To zdrowy rozsądek plus odkrywcy pasja
Koktajl profesora z mistykiem, miks serca i rozumu fuzja
Równowaga między logiką i pojmowaniem, manią i uniesieniem
Miłości niedobór mamy, więc walimy w serca ludzkie powstaniem
Gloria lub zapomnienie
Lepiej zginąć w iskrach pożogi
W fajerwerkach glorii
Niźli tlić się nieustannie i
Zdychać w zapomnieniu marnie
Majstersztyk-Człek (OBE Sonet)
Utkany w dwójnasób z Boga i zwierzęcia
Jedno macierze opiekuńcze stateczne
Drugie ojcowskie ekspansywne waleczne
Rozdarty na dwoje przez Stwórcy zaklęcia
Istota ruchliwa głodna płci orędzia
Kim jest jam czegoż szukam co wieczne
Gdzie mój DOM jestestwo bajeczne
Szukam go wszędzie od swego poczęcia
Sen z powiek spędza zasnąć nie daje
Odwieczne marzenia o świadomym spaniu
Trwać w majestacie uroku wieszczym
Skrytymi oczyma widzę jutra raje
W biegunowym powstałe zmaganiu
Ze światłocienia w wietrze dobrowieszczym
Ziemia
W odwiecznych czeluściach na skraju wszechświata
Gdzie nic nie dociera blask światła zawraca
Trwa w majestacie magicznym uroku
Wielka tajemnica niebieskiego globu
Promieniuje swym pięknem szafiru blaskiem
Kusi uwodzi kobiecym pierwiastkiem
Kto raz w nią wstąpi przepadł na amen
Zaśnie zapomni zmieni się w lament
Więźniem się staje jego żywot trwa marnie
Już nie jest sobą staje się czymś innym
Jaką masz siłę swym kobiecym lśnieniem
Nie ma mnie dla ciebie od dziś nie istnieję
MIŁOŚĆ
Nie sposób JEJ nazwać słowami
Dać nieśmiertelność między wyrazami
Słowa są ułomne i zamykają w ramach
ONA tego nie lubi to na NIEJ zamach
WOLNOŚĆ jest JEJ bratem niczym powietrze
Bez niego nie istnieje rozmywa się na wietrze
Zabierz MIŁOŚCI WOLNOŚĆ a umrze bezpowrotnie
W goryczy tęsknoty uschnie okrutnie
Jest tym co przenika łączy scala napędza
Ociepla oświeca wszystko w okół nakręca
Podstawą wszystkiego początkiem z niczego
Cudem wszechświata energii podstawą
Wyzwalać JĄ w sobie to stare prawo
Emitować na zewnątrz dookoła śmiało
Sztuka łatwa i każdy posiąść ją może
Wszystko się staje prosto przychodzi
Spokojne zwolnione ciepłe cudowne
ONA daje życie i chęci do niego
Bez NIEJ człek ginie usycha jak ego
Róża
Powiedz mi skarbie kwiecie pachnący
Dlaczego przy tobie staje się lśniący
Przestaje myśleć gdy ciebie widzę
Jesteś tak piękna że aż się wstydzę
I choć jestem facet spartiata macho
Przy tobie mięknę niech mi wybaczą
Cudowny kwiatuszku kiciusiu pszczółko
Skarbusiu żabko całuję cię w czółko
OBEcność
To jest taki stan gdzie świat snem się wydaje
Wielkim zbiorowym OSPUO hologramowaniem
Patrzysz na ludzi o czym oni wciąż myślą i mówią
Pamiętam też tak miałem martwią się myśli żują
Nikogo tu nie ma choć ludzi ul do okoła tłum
Wszystko widzisz jakby pierwszy raz się działo
Jakbyś przed chwilą wylądował na Ziemi w Astralu
Barwy kolorów szczegóły mnogością się mienią
Żadnego dryfu nigdzie myśli nie popłyną
Bacznie obserwuję całym soba zapamiętuję
Jedynie jak piszę i wklepuję myśli w słowa ujmuję
Muszę włączyć analizatora umysłu antydoktora
Czy świat jest cudowny w tym Stanie
W tym Stanie żadne nie brzmi pytanie
Każdą chwilę przeżywasz jako pierwszy raz
Bo całym soba jesteś w Jednym TERAZ
Nawet język ojczyst brzmi obco-znajomo
Szeleszcząco gwiżdzący ąco ciszlowo erujący
Melodia komuniaktów pod nimi skryte emocje
Więcej oczy mówią i ciało niż te gwizdy śpiące
Jeszcze mam tylko jedno pytanko ku TOBIE
Czy to właśnie TO masz w planch w przebudowie
Proszę Cię wal śmiało bo Światła nam mało
Pierwszy na waleta wyskocze choćby lać miało
Błagam Cię EMITER Kosmiczny Gigancie
Zapodaj to Wszystkim a będzie że o jacie
Nikt już nie zaśnie na bank tak się stanie
Bo jak nie to robimy astralne powstanie
Hasło Chwili
Nie ma Przeszłośći jest PAMIĘĆ
Nie ma Przyszłośći jest KREACJA
Nie ma Teraźniejszości jest OBECNOŚĆ
Słowa omijają TERAZ
I znów przyszli do mnie w płytkim OP
Ściągnęli to coś ze mnie nieimiennie
Normalne coś wstrzyknęli mi w dłonie
Nie wiem co to jest ale czyję się jak w łonie
Ciężko mi pisać bo muszę się z tego wybijać
Tak mi dobrze że trudno to znoszę
Znów wiatr na sobie wszędzie i w sercu
Jakże przepysznie mi jest o jejku
Trudno słowa sklecić bo nie ma potrzeby
Mógłbym teraz umrzeć jakże cudownie
MTJ co to było na ile mi starczy
sowa Słowa SŁOWA już nic nie znaczy
Wskazówki
Co właściwie jest takiego potrzebne by opuścić ciało
Można analizować bez końca a analiz będzie mało
Myślę że specyficzne otwarcie umysłu na Zmianę
Otwarcie się szeroko ufnie jak dziecko przy mamie
Metoda 4+1 praca praca i cierpliwe czekanie-działanie
Miejsce
Jest takie miejsce na Ziemi choć nikt o nim nie wie
Gdzie pachnie wszystko Ciepłem i Boskim Tchnieniem
Gdzie Miłość i Wolność przeplata się złotem
Gdzie Człowiek mieszka na równi z Panem Bogiem
Jest wielki wolny i doskonały
Nic mu nie brakuje choć wczoraj był taki mały