W naszej kulturze wciąż pokutuje błędne podejście do snów. Albo je lekceważymy, uważając za senne iluzje, wytwory śpiącego umysłu i w ogóle nie przywiązujemy do nich uwagi, od razu wyrzucając na śmietnik zapomnienia. Albo czytamy senniki i maltretujemy nasz analityczny umysł wkręcając sobie, że właśnie oto zgłębiamy naszą podświadomość, bo przyśnił nam się koń. Oba podejścia są nie właściwe, przestarzałe i infantylne. A to wszystko się bierze z niewiedzy, czyli braku doświadczeń.
To, że nam się przyśnił przykładowo koń, nic więcej nie oznacza jak, to, że dostroiliśmy się w poza do zwierzęcego astrala i oto spotkaliśmy konia. Lub ewentualnie, co ma miejsce rzadziej, obca energia, której się zechciało odwiedzić ludzki system istnienia na ziemi, energia, której poziom rozwoju nie przewyższa naszego konia i koń do niej najbardziej pasuje, ubrana zostało przez powłoki astrala w postać konia i oto się z nią komunikujemy. Ale w takim wypadku koń jest mniej wyraźny i może mieć specyficzne i mało uchwytne dodatki – są to łagodnie wystające wizytówki prawdziwej energii, którą postać konia tylko skrywa. Będą to elementy przebijającego identu (rdzenia) który jest bardziej widoczny na wyższym poziomie, a na poziomie świateł jest całkowicie odsłonięty.
Ale jeśli to był bardzo wyraźny koń, jak w full HD, czułeś jego jestestwo całym sobą, masz związek z końmi, czyli dajmy na to pracujesz w stadninie, kochasz konie, to na 100% spotkałeś ducha konia i sobie z nim pogadałeś. Bo normalnie w poza można rozmawiać ze zwierzętami, nawet z owadami. Bardzo cenne informacje można zdobyć od zwierząt, np. dowiedzieć się co o nas naprawdę myślą. Bo zwierzęta też myślą. I właśnie myślą z nimi skomunikujesz się. Ostatnio w poza zgadnijcie z kim rozmawiałem? Tym razem ze sroką.
Raz w realu znalazłem pisklę sroki. Było jakieś niemrawe i kot na nie polował, to się zaopiekowałem. Wziąłem do domu, no ale niestety następnego dnia zdechło. Sroka we śnie, matka tego pisklęcia, powiedział mi, że było chore na „nieutrzymywanie równowagi”. Ptak po swojemu nazwał przypadłość i przy okazji pokazał mi na czym polega nauka latania piskląt. Takie spotkanie, to nie lada gratka nie tylko dla ornitologów.
No i powiedzcie mi proszę, co mają do tego senniki? Mam odszukać w senniku co to znaczy jak się przyśni sroka? To był duch sroki. To było spotkanie na niefizycznym planie z jaźnią sroki. Nie dajcie sobie wkręcić tych sennikowych głupot. To są przestarzał gusła, to głupota ludzka. Średniowieczem duchowym jest w to wierzyć i jeszcze z tego robić pseudo-naukę. Specjalnie dla was zrobię wyjątek i zaraz sprawdzę w pierwszym lepszym internetowym senniku co to znaczy, jak się przyśni sroka. Już znalazłem. Mam uważać na złodzieja, bo mogę mnie okraść. No, po prostu brak słów…
Widzicie co to jest? Wiecie skąd to się wzięło? To nie jest tylko żerowanie na ludzkiej głupocie i lękach, ale przede wszystkim ślepe powielanie cudzych błędów. Bo to przechodzi z pokolenia na pokolenie. To jest niewiedza. Ludziom brakuje doświadczenia w snach. Sen, obecnie, jest najmniej poznanym przez ludzkość zjawiskiem. Dlaczego tak jest? Bo lekceważymy sny, bo wydają nam się iluzorycznym produktem śpiącego umysłu. Spychamy je do śmietnika zapomnienia, bo myślimy, że to tylko zbędny balast, metabolit podświadomości. A tak nie jest. Sen to bezkresne pole o różnych poziomach, gdzie żyjemy. Bo żyjemy tu i żyjemy tam. I trafiamy tam po śmierci. Czy nie jest piękne zbadać za życia śmierć? Żyć tu i tam na raz? Nie tylko pamiętać swoje sny, jak pamiętamy co wydarzył się wczoraj, ale czynnie w snach uczestniczyć, jak uczestniczymy w tym życiu? Dobrze być świadomym tu i tam.
Zapraszam wszystkich do eksploracji snów, odstawienia senników i broń Boże nie lekceważenia pobytów w poza.