Techniki

techniki


Skondensowana hardcorowa technika weekendowa (różne techniki i metody na OOBE w jednym)

No dobra, lecim z tym koksem! Jeszcze nie wylazłeś z ciała? Chcesz wyjść? Dostroić się do poza i zasmakować tej cudownej fazy i poszerzyć swoją samoświadomość. Okej! Do dzieła. Oto technika hardcorowa, skondensowana i nad wymiar skuteczna:

1. Z piątku na sobotę nie śpisz. Nie wolno ci zmrużyć oka. Bez kawy, herbaty, coca coli, ani innego dopalacza stymulującego uk.nerwowy. Zaplanuj sobie dzień wcześniej co masz robić i poprostu poddaj się słodkiej bezsenności.

2. Następnego dnia, będzie to sobota, około godziny 10.00 zacznie cię niebywale morzyć sen. Teraz możesz się spokojnie udać na regenerację. Prześpij się, ale tylko 2h, nie więcej, bo szlak wszystko trafi! Tuż przed zaśnięciem spójrz na otaczający cię real, powiedz głośno w umyśle, bardzo dobitnie i z uczuciem: „to jest sen! to mi się śni! jestem świadomy, pamiętam!” Okej, a teraz odpłyń jak najszybciej do krainy snu, czyli zaśnij, nie obeuj, nic nie cuduj tylko się zregeneruj.
Pobudka w południe, równo o 12.00. Nastaw sobie wcześniej dwa budziki i postaw je gdzieś daleko i wysoko, bo ruszyć tyłek z wyra. Będzie dość ciężko. Ale na litość boską nie śpij dłużej niż do 12.00!
Coś może się wydarzyć w czasie tego snu. Może, ale nie musi. To nie istotne. Jeśli tak, to odnotuj w dzienniku astralnym, jeśli nie, to się nie przejmuj. Główne starcie przed tobą.

3. Jest sobota po południu. Wstałeś i wyłączyłeś budziki. Sprawdź czy to na pewno jest real. W tym celu zrób test rzeczywistości: włóż dłoń w dłoń. Weszła? No to jesteś w poza! Nie weszła? Pchnij mocniej. Nadal nie chce wejść? Okej, to real, ale dla pewności rozejrzyj się po pokoju, czy coś się w nim nie zmieniło? Powiedz pod nosem mantrę: „jestem świadomy, pamiętam”. Okej lecimy dalej:
W sobotę zero tv, inertnetu, żadnych mediów serwujących siekę dla umysłu, gier wideo i tego typu rzeczy, coby twoje skupienie było na tym co trzeba, czyli na wyjściu z ciała, coby twoja percepcja odetchnęła i się z deka zregenerowała.
Wyjdź na dwór, dotleń umysł i staraj się być aktywny fizycznie. Spacer, biegi, rower, działka, sprzątanie. Tak! Właśnie, może posprzątaj ten burdel w pokoju lub w piwnicy. Rodzicom coś pomóż póki jeszcze ich masz, lub ukochanej osobie z którą dzielisz życie. Miłość najlepiej wraża się w uczynkach. Powiedzieć kocham jest bardzo prosto, ale zrobić coś od siebie dla innego? – oj ciężko, bo do tego celu trzeba tyłek ruszyć. Nieprawdaż?
Jest sobota. Cennie i twórczo spędzisz czas, a najważniejsze spożytkujesz i wypalisz energię fizyczną, a i może, niby przy okazji bo tak najlepiej, dobry uczynek zrobisz dla kogoś z bliskich.
Możesz być z deka zmulony, ale wystarczy zacząć aktywność i nie popuszczać, rozkręcić się, piec w sobie rozpalić i pójdzie jak z płatka.
Co jakiś czas, gdy cię nadejdzie ochota i poczujesz wewnętrzny impuls zrób test rzeczywistości: rozejrzyj się uważnie dookoła, bacznie przyglądając się otoczeniu, po czym włóż dłoń w dłoń i powiedz dobitnie: „cholera, to sen! śni mi się to! jestem świadomy, pamiętam!”

4. Gdy przyjdzie wieczór, ostatni posiłek spożyj około 18.00. Zjedz to, co lubisz i dostarcza ci energii. Posiłek odżywczy. Po prostu jakiś późny obiadzik. Pamiętaj, że nie wolno ci spożywać środków stymulujących uk. nerwowy. Jeszcze nie teraz. Po posiłku, być może, zachce ci się okrutnie spać, ale pod żadnym pozorem nie możesz się udać nawet na krotka drzemkę.

5. Około godziny 21.00 może nastąpić kolejny kryzys spania. Musisz wytrwać do 24.00. O tej godzinie padniesz jak zwłoki. Powiedziałem zwłoki? Bardzo dobrze. Uwolnisz się z nich nad ranem. Budzik w liczbie sztuk dwie znów na szafę i pobudka o 4.44. Cóż to za godzina? Liczby dobre jak każde inne, ale moją w sobie coś magicznego, nieprawdaż, więc i magię zaprzęgnijmy. Abrakadabra!

6. Wstań najpóźniej przed 5.00. Będziesz wybitnie zregenerowany, bo twój sen był po deficycie sennym: mocny, głęboki i wybitnie odżywczy. Coś się śniło? Świadomie lub nie? Odnotuj w dzienniku.

7. Teraz sobie robisz rozbudzacza. Idziesz do kuchni. Kawusia dość mocna, ale nie za nadto, co by nie daj Bóg cię nie roztrzęsła i za silnie nie pobudziła. Może też być yerba, jeszcze lepiej. Bo roślina naprawdę jest godny polecenia. Herbata raczej odpada bo muli. Wkrop do kawusi tudzież yerby, gdy już napar wystygnie, 30 kropli walerianowych. Do kupienia za grosze w aptece. Zamieszaj. Odczekaj. Łyk.
Podczas robienia rozbudzacza mam nadziej, że nie siedziałeś? Jeszcze się nasiedzisz. Stój na nogach i trzeźwiej z nocnego letargu. Stojąc szybciej dojdziesz do odpowiedniego stanu skupienia. Robienie rozbudzacza, zagotowanie wody, czekanie aż ci wystygnie, akurat zajmie potrzebną ilość czasu by się porządnie rozbudzić. Popatrz w okno, spójrz dookoła i wykonaj test rzeczywistości. Wiesz jak to zrobić. Dodatkowo zapamiętaj dzisiejszą datę. Będzie dla ciebie pamiętną.

8. Wracasz do łóżka. Nie do neta, nie na tv, daj se z tym spokój, nigdzie nie odpływaj. Skup się na tu i teraz. Gdzie jesteś i co cię za chwilę czeka. A no czeka. Doświadczenie, które być może odmieni całe twoje życie. Jedno, krótkie wyjście i się przekonasz, że ciałem nie jesteś i to co piszą i to co mówią stanie się twoim udziałem. Do boju!

9. Jesteś w sypialni tu gdzie spałeś, a jeśli istnieje taka możliwość udaj się na fazowanie do innego pomieszczenia, a no po to by uniknąć skojarzeń ze snem i jego błogością odpływania w nicość. Ty nie będziesz spał tylko fazę czynił. Czyli czujność zachowywał.

10. Pozycja inna niż ta, którą przed chwilą maiłeś gdy spałeś. Półleżąca, półsiedząca, na boku, na plecach. Obojętne. Byle by czujna. Dla mnie taką jest boczna ustalona na prawym boku. Na plecach za bardzo mnie niekiedy rzuca i chrapię. Pozycja ciała fizycznego jest sprawą indywidualną.

11. Wciskasz słuchawki z obe-dźwiękami, dosami, czy innymi hemi-syncami średnio-głośno nastawione. Słuchawki do uszne, takie malutkie, wówczas wygodne i…

12. Skupienia, skupienia i jeszcze raz skupienia. Na czymkolwiek, byleby nie zasnąć, byleby nie odpłynąć w sen i wytrwać do końca. Skup się na tym co jest przed zamkniętymi powiekami, na dłoni, raz lewej, raz prawej. Postukaj palcem. Wczuj się w płynące z dłoni odczucia dotyku. Skup się na stopach, ciele w którym jeszcze leżysz. Jak ci się zrobi trochę nie wygodnie, popraw lekko pozycję i skupiaj się dalej.
Masz w uszach dźwięki, skup się na nich. Chodzi o to, by skoncentrować łagodnie uwagę na bodźcach płynących ze zmysłów, a wówczas zakotwiczysz się w tu i teraz, co jest koniecznym preludium do eksterioryzacji. Czy to będzie wzrok, słuch, czy też dotyk nie istotne. Wybierz zmysł do którego najbardziej pasujesz.
Jesteś muzykiem? Wiesz na czym się skupić, oczywiście na obe-dźwięku lub ciszy w uszach. Nieraz słychać specyficzny pisk w głowie nawet bez dźwięków – wsłuchaj się w niego.
Jesteś wzrokowcem? Skoncentruj się na obrazach przed oczami, na ciemności, która jeszcze je skrywa. Łagodnie spoglądaj bardziej oczami wyobraźni, niż fizycznymi gałkami ocznymi w głąb ciemności.
Jesteś czuciowcem? Skoncentruj się na ciele, czuciu i byciu w nim. Odczuj jak łagodnie spoczywa na tobie pościel, poduszka pod głową, jest? czy już jej nie ma?

13. Nigdzie nie odpływasz. Nie wolno ci zasnąć. Coś się może zacząć już po 20 min, ale nieraz trzeba czekać do 1 h. Gdy po godzinie nic się nie dziej, poleż jeszcze 20 min. Będą to bardzo istotne minuty. Będzie to walka z samym sobą. Bo albo będziesz walczył by nie zasnąć, albo będziesz walczył o pogłębienie relaksu. By nie zasnąć: mocniej i wytrwalej się skupiaj. W tym miejscu istotnym elementem jest twoje morale, motywacja i zapał. Jeśli go posiadasz wytrwasz. Jeśli nie, to znaczy, że nie zależy ci na wyjściu i doświadczaniu tego cud-stanu, tylko na opieprzaniu się i odkładaniu sprawy na jutro.
Jeśli masz drugiego przeciwnika, czyli nie chce ci się spać, tylko masz problem z uzyskaniem relaksu, zacznij odliczać od 100 do 0 co 1 lub 2. Skup się na cyfrach i z każdą z nich opadaj rozluźniony w dół. Co raz głębiej i głębiej. Każda cyfra prowadzić cię będzie w głębiny relaksu. Możesz co jakiś czas, gdy relaks nie będzie przychodził łatwo, wziąć kilkanaście głębokich wdechów i wydechów. Pomoże to zrelaksować ciało. Łagodny i głęboki wdech przez nos i wydech jakbyś dmuchał na świeczkę. Oddychaj aż ci się w głowie zakręci. To będzie znak, że nadchodzi kulminacja. Dalej oddychaj tylko mocniej się skup, by nie stracić świadomości.

14. W tym miejscu możesz zastosować technikę wizualizacyjną. Fajna i skuteczna jest „wyskok z samolotu”. Po prostu, co jakiś czas, dajmy na to co 10, przystajesz w odliczaniu i wyobrażasz sobie, że wyskakujesz z lecącego samolotu. Tu cenna uwaga na wypadek odzielenia: za każdym razem po wyskoku zrób test rzeczywistości. Mentalnie, oczami wyobraźni skup się na stopach, postaraj się je dostrzec i powiedz głośno w umyśle, że to sen! Walnij ultra skuteczną obemaniakową mantrę „jestem świadomy, pamiętam” i… albo przejdź do dalszego odliczania, jeśli to będzie jeszcze real i znów po kolejnej dziesiątce cyfr wizualizuj wyskok, albo jeśli to będzie poza – np. dostrzeżesz nie gołe stopy, tylko buty (no bo co? w trepach poszedłeś spać? – nie – więc to będzie poza, no nie?) – swobodnie opadaj w dół i zacznij oddychać. Nie zastanawiaj się, czy robisz to fizycznym, czy też już niefizycznym ciałem, oddychaj by pogłębić fazę.

15. Bądź gotowy na wszystko i nie oczekuj zbyt wiele. Obejrzyj sobie dokładnie jak wygląda ten osławiony astral. Nie zdziw się ja ockniesz się w poza podczas wykonywania codziennej czynności i to nie koniecznie w domu w którym fazujesz, czy też samolocie z którego próbowałeś wyskoczyć, lecz np. zawitasz w szkole lub pracy, gdzieś na wakacjach. Zbierz resztę siebie, swojej świadomości mówiąc na głos „jestem świadomy, pamiętam” i zwiedzaj se niefizyczność ile wlezie. A najlepiej przywołaj MTJ mówiąc by pokierowała tobą Totalna Jaźń.

16. Może być tak, że podczas wychodzenia zaznasz wibracji. Zacznie tobą potrząsać i telepać rozkoszny prądzik. Poddaj mu się i pogłębiaj ten stan. Jak? Rozluźnij się jeszcze bardziej. Normalnie, łagodnie się rozpłyń w tym stanie i podaj się wibracjom, gdy ucichną, po prostu wstań. Doświadczyłeś właśnie wyjścia bezpośredniego.

17. Będąc w poza uważaj na cofki. Gdy tylko poczujesz, że faz się spłyca i doznanie zaczyna gasnąć, zachowaj czujność i miej świadomość, że zaraz może cię cofnąć do ciała, lub obszaru przycielesnego, czyli bardzo płytkiej fazy. W pierwszym przypadku, poleż sobie w ciele absolutnie nim nie ruszając i spróbuj wrócić do poza. Jak to zrobić? Zacznij rozmyślać o tym co ci się przed chwilą wydarzyło. Wrócić do świata snu zaczynając go snuć, czyli indukować fazę, kreować senną scenerię marzeniami. Ponadto by odbić do poza, gdy cofnęło cię do samego ciała, zastosuj specyficzny karpi oddech: oddychaj przez usta jakie zastałeś podczas powrotu do ciała. Gdy są zamknięte oddychaj nosem. Rób to płytko i szybko, takie chuchanie, rybi oddech. Chodzi oto by nie poruszyć za mocno przeponą i tym samym ciałem fizycznym, co może zaowocować całkowitym przełączeniem na zmysły fizyczne i mocnym zakotwiczeniem w ciel. Oddychaj jak karp po cofce, płytką i szybką hiperwentylacją.
Gdy cofka zawróci cię nie do fizycznego ciała, tylko do obszaru przycielesnego, po prostu wykręć się z niego, wturlaj, zrób mostek lub jakikolwiek inny ruch ciałem niefizycznym w którym będziesz i odklej się od tego obszaru. Figury-wyginasy i wszelkiej maści wytaczacze są bardzo wskazane również podczas wyjścia bezpośredniego, gdy poczujesz, że wibracje nie mogą narosnąć mimo usilnych walk o pogłębienie relaksu. Wówczas przyj sobą w przód i wytocz się na chama. Jakbyś chciał się uwolnić z niewidocznego kokonu.

18. Jest niedzielny poranek, czasu masz bez liku, spokój, warunki do relaksu i fazowania wymarzone. Wykorzystaj to, walcz o fazę do upadłego. Nie śpij, nie zapadaj w sen tylko obeuj nawet do 14.00. Jesteś po silnym deficycie sennym, z piątku na sobotę nie spałeś, więc głód snu jest znaczny, a przez to czasu multum do odbycia podróży. Walerianka z yerbą też ci służy. Kosmos ci sprzyja! Po deficycie sennym, faz REM się wydłuża. Masz wielkie szanse na wyjście z ciała. Masz tego poranka wiele takich szans. Nie zmarnuj ich!

19. Gdy nie daj Bóg ci się nie powiedzie. Nie panikuj i nie rzucaj kurwami na bliskich i nie tłucz talerzy, bo szkoda nerw i porcelany. Następnego poranka osiągniesz upragniony cel. Nie poddawaj się! Prawdopodobieństwo odniesienia sukcesu, czyli wyjścia z ciała, rośnie logarytmicznie z każdą próbą. Więc ponawiaj je co poranek. W stawaj z rańca i fazuj. Hardcorowa technika, że tak się wyrażę nastroiła cię i wyrównała wibracje, więc wykorzystaj dobrą passę i walcz o wyjście każdego poranka aż do skutku. Z uporem maniaka.

20. Uwierz mi, że OBE-faza i uzyskanie jej, zależy wyłącznie od ciebie. Nie wierz w bujdy o predyspozycjach i wybrańcach. OBE jest dla wszystkich! Wszystko w twoich rękach. Praca, upór, zaangażowanie, systematyczność. Po prostu trening, trening i jeszcze raz trening. Do dzieła! Zrób to! Jestem z tobą!

21. Pamiętaj o najważniejszym: masz przy sobie swojego MTJ (Wyższe Ja), który czeka i służy pomocą niczym anioł stróż. Jest po to, by pomagać. Jest po to, by cię chronić i wspierać, byś się piął wyżej i wyżej w zdobywaniu samoświadomości, aż się nim staniesz. MTJ, to jesteś ty, tylko jakby z przyszłości, coś takiego. Wcale się nie zdziw, jak podczas fazowania ujawni swoją obecność i cię zacznie wyciągać za nadgarstki, ścięgna achillesa, pchać w plecy lub wywiewać z ciała ciepłym wiaterkiem. Nie oporuj. Otwórz się i poddaj tej sile. To twoja energia Wyższego Ja. Do dzieła! Astral wzywa odważnych!


FAZA (OOBE, LD, mentalka, sen, odmienny stan świadomości)

Nie należy lekceważyć i umniejszać wartości snów, nawet tych w których nie mamy pełnej świadomości, a jedynie je pamiętamy, czy też traktować po macoszemu LD-eki z niepełną świadomością wymagające snucia fazy. Nic bardziej błędnego!

Wiele, ale to naprawdę wiele się traci otwierając gębę tylko na krzykliwą nazwę OBE, zapominając o jej młodszych braciach LD-kach i podróżach mentalnych, które mają ten sam mianownik co eksterioryzacja, czyli też odbywają się poza percepcją fizyczną, czyli poza ciałem, a które bardzo wiele mogą wnieść do zbioru doświadczeń astralnego podróżnika. Różnią się tylko stopniem posiadanej świadomości, uwagi i jakością dostrojenia, ale to jest, to samo zjawisko, czyli pobyt w mniejszym lub większym stopniu poza ciałem.

Nie popełniaj tego błędu OBElotniku, nie lekceważ snów, nawet tych z krótkimi tylko przebłyskami świadomości, bo wiele możesz stracić. Załóż dziennik snów i skrzętnie go prowadź. Eksperymentuj z mentalkami, ciesz się nawet płyciutkim i wymagającym snucia snem świadomym, bo bardzo wiele może się w nim wydarzyć.

Nie zdziw się, jak któregoś poranka, w bardzo płytkim śnie z niewielką świadomością i kiepskim dostrojeniem, coś bardzo ważnego przekaże ci twój MTJ.
Lekceważąc sny i mentalki może koło tyłka ci przejść coś, co zaważy na twoim jutrze.
OBE=LD i zabijcie mnie jak jest inaczej! OBE, często kojarzy się nowicjuszom z wyjściem z ciała i zawędrowaniem do reala. Jest to bardzo ograniczone i zamykające w ramy myślenie, które czkawką może się odbić lub toną frustracji. Jest zgoła inaczej. Otóż:

Opuszczając ciało fizyczne opuszcza się tym samym świat fizyczny i wchodzi się do innego wymiaru, który bardzo często jest idealną kopią reala, ale nim nie jest. Stąd powstaje pułapka dla naszej świadomość, bo sobie nie zdajesz sprawy, że już jesteś poza ciałem i uparcie myślisz, że dalej funkcjonujesz w rzeczywistości fizycznej i kontynuujesz swoje spanie, ale nie w realu tylko w poza.

Gdyby granica między poszczególnymi stanami i światami byłaby wyraźna, a oba światy różniłyby się diametralnie, wówczas każdy zmarły by wiedział, że umarł, a każdy śniący byłby świadomy podczas snu. Ale tak nie jest. By nauczyć się bycia świadomym, uważnym, a przez to ułatwić sobie eksterioryzowanie, należy większą uwagę poświęcać swoim snom i absolutnie ich nie lekceważyć, a broń boże umniejszać ich roli.

Czy to było już OBE, czy jeszcze LD? A może nie LD tylko jeszcze mentalka? A może snuty sen nie zaś mentalka? A może mi się to wszystko przyśniło i wydawało? – pytania cisnące się do głowy początkującym lotnikom. By uniknąć niepotrzebnego chaosu, wrzuć se wszystko do jednego gar i nazwij to po prostu FAZA-dostrojenie, a gwarantuję, że zaznasz, jakże ważnego w rozwoju duchowym, spokój i paradoksalnie fazowanie będziesz miał lepsze.

Czy Robert Monroe, znał pojęcie świadomego snu? Odpowiedź brzmi – nie. Początkowo nazywał wszystko OOBE – eksterioryzacją, jednak szybko przerzucił się i ujednolicił swoje doznania słowem FAZA. Proponuję pójść za jego przykładem i sobie więcej głowy nie zaprzątać nazewnictwem, a skupić się na doświadczeniach, które powinny stanowić primo, bo to one poszerzają naszą świadomość, bo to one są kluczem do zagadek wszechświata. Neologizmy, akronimy i inne słowotoki powinny stać gdzieś w oddali i nie przysłaniać głównego celu, czyli wyjścia z ciała, zbierania przeżyć pozacielesnych. W innym wypadku stanowić mogą blokadę, którą podróżnik sam sobie narzuca i buduje.

Zobaczcie gdzie jest współczesna nauka, a gdzie jest praktyka. Najbidniej 100 lat od siebie, a wszystko za sprawą analitycznego umysłu i dominacji lewej półkuli nad prawą, która za wszelką ceną chce wszystko pojąć i usystematyzować, nazwać, obliczyć, w ramy słowne i dualistyczne tym samym zamknąć i zwolnić bieg ewolucji. Mało tego wypaczyć jej tor. Lewa i praw powinny iść w równowadze. Na dzień dzisiejszy jednak prawa odstaje daleko w tyle. Stąd łatwiej wszystkim filozofować i myśleć o dupie marynie skacząc myślami jak małpa po drzewie, niż zatrzymać się, być uważnym w tu i teraz i opuszczać świadomie swoje ciało.

By iść do przodu należy lewą półkulę przystopować i nie starać się wszystkiego usilnie pojąć i nazwać, a zacząć przeżywać, doświadczać, karmić swoje zmysły fazo-doznaniami. Zaraz coś ci wytłumaczę:

Zrób proste ćwiczenie. Następnym razem, gdy będziesz dochodził do orgazmu, czy to z pomocą kochanka, czy też samego siebie, zacznij usilnie obserwować skąd napływa rozkosz, z którego rejonu, jaką ma siłę, czy idzie do góry, czy na dół. Postaraj się porostu przeanalizować orgazm w trakcie jego napływania. Wiesz co się stanie? A przerwie się, lub nie będziesz mógł do niego dojść. Bo analizowanie to rozbijanie na czynniki.

By w pełni doświadczyć orgazmu należy się mu poddać, przyzwolić by nami wstrząsnął i owładnął niczym fala energii. Podobnie jest z fazą dostrojeniową. Nie analizuj jej, tylko się jej poddaj. Cudowny niczym orgazm stan bycia poza ciałem. Czy to ważne jak go nazwiesz? Czy OBE, czy też LD. Jest fajny, zabawa trwa i delektuj się każdą przeżywaną chwilą którą ze sobą niesie. Niech sobie w piaskownicy raczkują analitycy i mądrogłowi i dają nazwy na kolejne ziarenka piasku. Ja mam ochotę niczym się nie ograniczać, a na pewno nie słowem. OBE=LD=FAZA i wszystko jasne. To nie jest tak, że ja nie odróżniam tych odmiennych stanów świadomości, bo zaraz ktoś się oburzy, odróżniam, ale nie przykładam do tego wagi. Cieszę się z każdej fazy czy płytkiej, czy głębokiej.

Jeszcze coś, jak już jesteśmy przy słowach i nazwach:
Osobiście, staram się łagodnie odchodzić od hierarchicznego nazewnictwa, stopniowanych fokusów, bo pogubić się w tym może nowicjusz jak w ciemnym lesie. To dopiero rodzi stertę pytań: w jakim focusie był lotnik? Jaki był to nr focusa? 21 czy już 23?
By nie gmatwać wrzuciłem wszystko do jednego kotła i uprościłem, by było fajnie i łopatologicznie. Przesunięcie fazy i tyle.

I wszystko jasne, i wszystko prostym się staje: faza daleka, faz bliska, faza płytka, faz głęboka, faza świadoma, półświadoma, faza do snucia, faza przy ciele, faza spontaniczna, ponarkotyczna (oczywiście z tą ostatnią żartowałem), lecę dalej: faza kliniczna poanestetyczna, faza śmierci klinicznej, przesunięcie fazy na stałem, czyli śmierć, no i w końcu skierowanie fazy do środka… przykłady można mnożyć bez końca, gdyż słowo faza jest bardzo uniwersalne, plastyczne i daje satysfakcję dla naszego analitycznego umysłu, daje spokój poznawczo-nazewniczy.


Izolacja (czynnik ułatwiający fazowanie)

Jest pewien czynnik, który zdecydowanie ułatwia fazowanie. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Zabrzmi to może trochę niedorzecznie i lekko aspołecznie, ale co mi tam i tak w dużej mierze jestem urodzonym autsajderem i odludkiem. Czynnikiem tym jest mianowicie …i z o l c j a…

Dobrze jest się izolować od otoczenia przed planowanym wypadem do poza. Odciąć się od środowiska, przynależnej roli społecznej, jakby się miało umrzeć w nocy. Wyjść i nie wrócić. Wyłączyć człowieczy RPG. Ma to swoje uzasadnienie. Podróżnik jest bardziej skupiony na celu, na wyjściu z ciała, a nie na sprawach przyziemnych, grach międzyludzkich i całym tym zgiełku pędzącym donikąd. Chce tego czy nie i tak życie fizyczne go wciąga w kolejne rozgrywki, wkręca mu do głowy głupoty, które przeminą i niczym nie pozostaną jak garstką wspomnień z koszmarnego snu.

Jednak jest na to lekarstwo. Odcięcie i izolacja. Już około godziny 18.00, każdego dnia rozpoczynam mocne skupienie na tym co ma się dziać w nocy, czy też rano. Odcinam się tym samym od fizyczność i przelewam wstępnie siebie do poza. Skupienie jest potężnym orężem w walce o fazę. Nie tylko to krótkotrwałe podczas startu i pobytu w poza, ale i to dalekosiężne, czyli utrzymujące się latami. Skupienie na tym kim naprawdę jestem. Przecież nie jestem ciałem i nie przynależę tak naprawdę do tego świata. Owszem jest to jakiś przystanek w wędrówce po bezkresach kosmosu, ale ziemia nie jest moim domem. Nie jestem ciałem i tym co ono odbiera i rejestruje. A więc izolacja, a więc skupienie i odcięcie, a wówczas faza przychodzi łatwiej. Człowiek będąc niczym z wody, po prostu przelewa się do poza, do swojego pierwotnego środowiska, miejsca swojej duszy. Izolacja i odcięcie mu to ułatwiają. Jakby zebrał się bardziej do kupy, jakby odciął swoje macki z fizyczności.

Lubię się izolować, zamykać w mentalnej pustelnicy, gdzie jest cisza i tylko ja sam ze sobą. Myślę wówczas: w co ja grałem, cóż to było za zbiorowe urojenie w którym uczestniczyłem. Wysiadam, niczym z pędzącego pociągu i czuję w środku wielki znak „STOP”.
OBE i wszystko co z nim związane, tak naprawdę to przejażdżka w pojedynkę. Podróż jednoosobowym pojazdem, którym jesteś ty, którym jest twoja świadomość i nikt oprócz ciebie nie usiądzie za kierownicę i nikt oprócz ciebie nie naprawi pojazdu, bo tylko ty znasz się na sobie najlepiej.

Wiesz, jaki błąd popełniałem, kiedyś jak jeszcze nie latem? Wierzyłem w kogoś na zewnątrz, a nie w siebie. Błąd niepowetowany i niekiedy kończący się tragedią i rozgoryczeniem. Nigdzie na zewnątrz nie zajdziesz lepszego nauczyciela i lekarza niż w sobie. Ty jesteś dla siebie NAJ i to pod każdym względem, w każdym calu, czy to dotyczy OBE, czy też każdej innej dziedziny życia.

Przypominam sobie, dawne chwile, tuż po przeczytaniu Trylogii Monroe. To był długi okres oczekiwania na OBE. Niecierpliwości, przemotywowanie, napięcia nie do zniesienia, wybuchy frustracji i dalszego szukanie „jak to zrobić, jak opuścić ciało?” A informacje wszystkie już były we mnie. Teoretycznie wiedziałem jak to zrobić. Jednak wciąż szukałem na zewnątrz w nadziei, że w końcu dopadnę to złote runo, receptę na wyjście z ciała, bo a nóż ktoś ją schował lub nie dostrzegłem. To był błąd. Brak wiary w siebie i zbyt mocne poszukiwania na zewnątrz. W końcu pękłem, odizolowałem się od tego wszystkiego i poszło. Uwielbiam się izolować, odcinać, zabierać graty i hop do poza….


Praktyka jebiut teoriu (Wiedzę teoretyczną już masz. Czas na praktykę)

Przeczytałeś różne lekturki dotyczące OBE/LD? Przeczytałeś info o tym w necie? Tak? To dobrze. Uważaj, bo tym razem lekcja będzie krótka, ostra i dwuminutowa. Gotowy? Jak jesteś wrażliwy to lepiej nie czytaj dalej… OK, start: Daj se już spokój ze zdobywaniem teorii na ten temat! Mówię poważnie! Wywal to wszystko w kąt! Jak masz ochotę i trochę hajsu do wyrzygania zajeb sobie klawiaturą w monitor. Wstań z rańca i zacznij w końcu nie ćwiczyć, tylko wychodzić! To jest wielka, zasadnicza różnica. Wiedza o tym jak jest po Drugiej Stronie, jak się poruszać, dostrajać, jest w Tobie i zawsze była! To pakiet informacji, który się samoczynnie otwiera, gdy tylko zapragniesz wychylić głowę na Drugą Stronę. Zapragniesz ZMIAN…Przypomnisz sobie wszystko. Kompletnie wszystko. Doświadczysz wibracje i rzekniesz: jezu, ja to znam. Zasmakujesz pierwszego wyjścia i kontakt z Inną Rzeczywistością, rzekniesz: byłem tu wczoraj, we śnie! Boże, czego się bałem! Co za głupoty plotą o wyjściu z ciała! To żadne wyjście, to przypominanie, to jest mi znane… to jest moje prapierwotne środowisko! To jest przedsionek mojego DOMU. Z resztą, powiesz dalej, czuję, że tak naprawdę nie wylazłem z ciała tylko obudziłem się we śnie, obudziłem się ze snu… przebudziłem się. Więc co było snem? Jawa i tamto, czy to gdzie teraz jestem? Świat w którym jesteś świadomy, nigdy nie jest snem!

Czy dobrze zrozumiałeś lekcję? Jej niewerbalny przekaz brzmi: odcięcie, samodzielność, wiara w siebie. Tak naprawdę OBE/LD nie wymaga wielkich mentalnych wyczynów, a broń Boże zamykania się w schematach, ascezie, szablonach technik. To jest proste. Owszem, wymaga samodyscypliny, treningu, ale wszystkie cele, które realizowałeś w życiu i których nie dostałeś na tacy, tego nie wymagały? Przypomnij sobie ile kosztowało pracy, pokonywania barier, gdy uczyłeś się pisać, czytać, pływać, jeździć rowerem, autem… Z OBE/LD jest podobnie. Z tą różnicą, że najlepszym nauczycielem w tej dziedzinie jesteś dla siebie ty! Uwierz w siebie! Wiedzę teoretyczną już masz. Czas na praktykę. Czas na doświadczania. Czas na OBE!


Skierowanie Fazy do ŚRODKA, czyli eksploracja Jaźni Obserwatora 

Przeglądając swoje zapiski w głowie, bo do dzienników-bazgrołów, rzadko sięgam, może to błąd, ale nie chce mi się tego czytać, nota bene: nie miałbym zapisków w głowie gdybym wcześniej nie wybazgrał ich do papierowego dziennika, zauważyłem, że większość dokonań i głębszych odkryć, miało miejsce albo przypadkiem albo za sprawką subtelnej pomocy MTJ. To taka dygresja…

Jak skierować fazę do siebie? Pierwsza sprawa: cokolwiek chcesz osiągnąć w poza, najpierw musisz sobie to wbić porządnie do głowy w realu, jako cel numer jeden. Musisz nim przesiąknąć do szpiku. Jak już będzie cel osadzony i konkretnie „wystawał” z folderu „Pamiętam”, wówczas możesz startować do obeowania. Chcesz skierować fazę do ŚRODKA siebie? Nie słyszę! Głoooośniej! OK, widzę, że stało się to twoim pragnieniem numer jeden. Bardzo dobrze. Masz już pewne osiągnięcia w dostrajaniu się do innych rzeczywistości? Tak, to super. Nie, to znakomicie. Nie jest to istotne. Technika ta jest w równej mierze dla początkujących, jak i zaawansowanych. A u tych pierwszych może zdziałać cuda, gdyż adept uświadomiony, że za chwilę nie będzie „wychodził”, tylko „wchodził” do siebie może przełamać pewne bariery.Ty teraz nie wychodzisz na zewnątrz, tylko wchodzisz do ŚRODKA siebie.

Oczywiście metoda 4+1 jest nadal podstawą i nic się tu nie zmienia. Jak już jesteś rozbudzony i przesiąknięty myślą o skierowaniu siebie do siebie, brzmi to z deka dziwnie, ale tak jest już z językiem werbalnym silnie związanym z pojęciami dualistycznymi i czasoprzestrzennymi, ułomny jest strasznie, jak już jesteś rozbudzony i gotowy do startu, połóż się i zadaj sobie pytanie gdzie postrzegasz siebie? gdzie jest twój ŚRODEK? I tam skieruj swoją eksplorację.

Proces dostrojenia do ŚRODKA siebie rozpoczynasz parę dni przed głównym startem. Mówisz sobie: „OK, spróbujemy teraz w drugą stronę. Zasmakuję podróży w przeciwnym kierunku. Dlaczego i kto powiedział, że to coś, czego tak usilnie szukam ma leżeć na zewnątrz? Kto lub, co zaprogramowało mnie tak silnie, że czy to jestem tu w realu, czy to jestem tam w poza, galopuję wciąż przed siebie i szukam na zewnątrz siebie? Paradoks! A może się zatrzymać, skupić na bodźcach i sygnałach płynących z siebie, odczuciach. Obejrzeć się w tył. Zamknąć oczy, zerknąć w swój wewnętrzny mikrokosmos?”

Po kilku dniach takiego wewnętrznego dialogu i zaszczepienia w sobie silnej potrzeby zdobycia celu, jakim jest teraz zerknięcie do ŚRODKA, rozpoczynasz start. Banalnie proste. Wychodzisz już z ciała? Masz za sobą jakieś doświadczenia z poza? Tak? OK. Nie? Też dobrze. Przynajmniej od początku nabierzesz prawidłowych nawyków. A tak! Bo naukę fazowania powinno się zaczynać od przesunięcia jej do wnętrza siebie. Zaraz objaśnię jak to się robi. Cierpliwości. Spójrz: czytałeś książki Roberta Monroe? Przypomnij sobie ile lat „zmarnował” na „zewnętrzne podróże”. Po jakim czasie wpadał na pomysł by zerknąć za siebie, wejrzeć w głąb siebie, zdobyć, jak on to nazwał: „brakującą podstawę.” Uczmy się na cudzych błędach i starajmy się je nie powielać. Wal z fazą do ŚRODKA! Oto jak to zrobić:

Już na samym starcie, leżąc w swoim ciele, które z kolei leży gdzieś na wyrze, tudzież na materacu jak moje, gdy startuję, skupiasz się tym razem nie na ciemności pod powiekami, lecz na… jakby to ująć w słowa?… na wnętrzu klatki piersiowej, na wnętrzu tułowia. Na miejscu, które ty interpretujesz i nazywasz swoim wnętrzem. Z taką myślą przesuwasz fazę. Czyli procedura standardowa: odliczamy od 100 do 0, a co pięć mówimy „głośno” w myślach: „JESTEM ŚWIADOMY, PAMIĘTAM: kieruję się do ŚRODKA.” I z taką mantrą pogłębiasz relaksację. Jeżeli masz już swój, indywidualny, dopasowany pod siebie sposób na OBE/LD, zmodyfikuj rzecz jasna to, co ci proponuję do własnych sprawdzonych technik. Ważne byś z myślą, która powinna być jak wewnętrznie brzmiący dzwon: „do ŚRODKA” świadomie zasnął, zapadł w głęboki relaks.

I tak: jeżeli zdarzy ci się wyjście bezpośrednie, czyli bez utraty świadomości, co jest niezmiernie rzadkie, nie znaczy że nie możliwe, lub z jej chwilową utratą i ockniesz się w OP (Obszarze Przycielesnym), paraliżu przysennym, w wibracjach, po prostu na płytkiej fazie dostrojeniowej, to też dobrze. Zacznij teraz zapadać w siebie. Nie do tyłu, lecz w siebie, do środka. Wkręcaj się w siebie. Jak? Normalnie. Nie to, że myślisz o ruchu, tylko robisz go. Najlepiej w ogóle jakbyś wchłonął przedtem utraconą część siebie, swoją oderwaną i wypchniętą do poza Jaźń-Aspekt. Wówczas miał byś wyraźny ident tego miejsca. Gdzie wpadł ten jegomość, którego wchłonąłeś?Jeżeli jesteś „wibracjonistą” i często podczas wyjść odczuwasz wibracje, po prostu ODWRÓĆ Je! Zmień ich zwrot na przeciwny. Wiesz, o co chodzi! Załapiesz, gdy tylko wyrazisz taką wolę, kiedy cię ogarną. Możesz, a nawet jest to wskazane, ja zawsze tak robię, poprosić o pomoc Swojego Super Niefizycznego Druha! Taki jesteś ambitny, że chcesz sam trzymać ster nawet, gdy bujasz się po nieznanych bezkresach. Ten, kto ci pomoże to jesteś ty, tyle, że z innego wymiaru – tak zwane Wyższe JA. Wracając do wibracji. Odwróć je i poddaj się nim, niech cię pochłoną zaprowadzą do CELU. Zaczniesz się jakby cofać, zapadać. Możesz czuć lekki opór, ale niekoniecznie, nie jest to zasadą, tu nie ma zasad, i nagle chlup! Wlecisz do… ŚRODKA Siebie.

Jakbyś się ocknął, a wibracji już nie zastał, obudził się w głębszym obszarze przycielesnym lub podczas toczącej się akcji w poza, nic nie szkodzi. Może nawet lepiej. Wyjścia bezpośrednie niekiedy są nie za przyjemne. Eh te wibracje, pseudo-bóle, niemożność odklejenia się. Zwłaszcza na początku swojej przygody z OBE. A tak: już jesteś w astralu. Broń Boże nie umniejszaj ważności LD w stosunku do OBE. Teraz już wiesz, jaka jest różnica między OBE a LD? OBE to najczęściej wyjście bezpośrednie: wibracje, paraliż, uczucie ciepła, odklejania, spadania. Zaś LD to nagłe odzyskanie świadomości podczas pobytu w poza. A co myślałeś, że OBE to dostrojenie się do reala? Opuszczając ciało fizyczne, opuszczasz tym samym świat fizyczny. Przesiadasz się do innego pojazdu, jakim jest niefizyczne ciało i ono ma wybitną tendencję do automatycznego dostrajania się i tym samym zabierania ciebie na Drugi Plan, a nie tu – do świta fizycznego.To tak jakbyś chciał na falach długich znaleźć stację ukf. Niekiedy po wyjściu z tej rzeczywistości, człowiek jest święci przekonany, że to, co go otacza to real, ale po wnikliwszej analizie stwierdza, iż był w jego kopii. Tak mała dygresja, ale wróćmy: jesteś w LD i teraz chcesz skierować się i zerknąć, co tam jest w ŚRODKU. Robisz tak: zatrzymujesz się, rozluźniasz i mówisz: „Walimy do ŚRODKA! MTJ, prowadź, pomóż!”. Oddajesz ster Wyższemu JA i do pewnego momentu stajesz się biernym obserwatorem zdarzeń. Zupełnie jakbyś został przechwycony, jakby COŚ przejął twoje astralne ciało. Pamiętaj, że tym CZYMŚ jesteś ty, to twoje Wyższe Ja. Niczego się nie bój. Gdy MTJ weźmie cię na hol różnie to wygląda: ja czuję się wówczas jak śmieszna marionetka, którą ktoś ciepłym sobą wypełnił i nic nie mogę zrobić oprócz biernej rejestracji wydarzeń. Niekiedy są to cichutkie podpowiedzi, jak miało to miejsce za pierwszym razem. Powiedzieli mi wówczas, normalnie, werbalnym głosem do ucha: „odwróć wibracje”. Ciekawe jak to będzie wyglądać u ciebie Jakikolwiek realizujesz CEL w Poza, a zwłaszcza, jeżeli w jego kierunku stawiasz pierwsze kroki, poproś o przewodnictwo i pomoc swojego Super Inspeka. Na bank się zjawi! To Twój Najlepszy Przyjaciel! Powodzenia!


Jak obeować? (4+1, wskazówki, podpowiedzi, raz jeszcze)

Okej, jeszcze raz od początku. Rozumiem, że chcesz wyleźć z ciała? Lub, jak kto woli, doświadczyć świadomego snu. Czego potrzebujesz oprócz pragnienia, którym jesteś przeładowany, że mało nie zwariujesz? Masz również cel. Jesteś totalnym nowicjuszem, więc twój cel jest łatwy do odgadnięcia, jest nim po prostu, zerknięcie choć na chwilę na Drugą Stronę. Tak? Chcesz coś zwiedzić? Zgadłem? A może tak jak ja, spotkać się choćby fuksem z tą KULĄ, co o niej pisał w „Miłość i Wolność poza ciałem”, z tym MTJ’tem, Inspekiem? Tak, to są cele. Czyli masz motywację, że o Jezu i cel zajebisty. No to zaczynamy. Sztuka polega na szybkim załapaniu o co chodzi, zdobyciu nosa do własnej fizjologii snu. Już tłumaczę.

Idziesz spać o 24.00. Jest to przykładowa godzina. Staraj się regularnie chodzić o wyznaczonej porze na nocny wypoczynek. Jak masz problem z zaśnięciem, zredukuj ilość snu, zmęcz ciało, godzinę przed snem zjedz średniej obfitości posiłek złożony z makaronu i nabiału. Makaron powoduje wydzielanie tryptofanu, a ten z kolei serotoniny ułatwiającej zasypianie i poprawiającej jakość i głębokość snu. Najbliższe cztery do pięciu godzin przeznaczasz na regenerację. Podczas nich nie cuduj nic z OBE! Masz spać i nabierać sił do walki. Nawet jak wywalczysz fazę w czasie pierwszych godzin, będzie to często faza płytka, lub „lękowa”. Przed zaśnięciem nastawiasz dwa budziki. Jeden 3.55, drugi na 4.05. Jeżeli położyłeś się o 24.00. Jak jesteś straszny śpioch, dodaj sobie godzinkę, czyli 4.55 i 5.05. Młodzi śpią dłużej, starsi krócej. W lecie potrzebujesz mniej, a w zimie więcej snu. Powoli łapiesz, czym jest nabycie „nosa” do własnej fizjologii snu?

A więc, budziki nastaw sobie według własnej fizjologii zegara biologicznego. Pobudka! Budzik dzwoni. Stoi wysoko, na półce (u mnie na obrazie, tak by od razu postawić na nogi). Wstałeś. Wyłączasz go. Drugi też wyłącz, był nastawiony na wszelki wypadek, jakby cię ten pierwszy nie obudził. OBE jest bardzo ważne, najważniejsze na świecie. Tylko z takim podejściem obeuj. A teraz szybciutko uciekasz z sypialni. Jesteś w innym pomieszczeniu. Masz problem z rozbudzeniem się? Nie możesz otrzeźwieć? Net, tv, stronka o obenautyce, może być ta na której teraz jesteś. Chodzi o to by wzbudzić w sobie obeenrgię, nakręcić się pozytywnie na obe. Możesz się delikatnie wspomóc lekką kawusią, yerbą mate, herbatka zwykła raczej odpada. Zamula zamiast dawać kopniaka.

Okej, jesteś już rozbudzony, to znaczy umysł masz rozbudzony. Wracasz do wyra. No to się będzie działo. Proponuję dla nowicjuszy pozycję na boku. Faceci na prawym, kobitki na lewym… Dlaczego? Nie wiem. Kobitki lubią na lewym, a faceci na prawym. Przyjrzyj się swojemu partnerowi, śpiącemu rodzeństwo, mamie, tacie. Wiem, niektórzy śpią na plecach lub brzuchu i przy tym chrapią jak cholera. Ale jak mają do wyboru bok, to kobitka cyknie na lewy a facet na prawy. Tak już jest. Leżysz na boku, teraz jakby się zaczęły szarpania, to nie będzie tobą tak rzucać. Na plecach może niekiedy nieźle szarpnąć, zaś na brzuchu możesz być lekko niedotleniony, zwłaszcza jak masz sadełko. Leżysz i się wpatrujesz. Oczami zamkniętymi ciemność świdrujesz. Ale nie świdruj za mocno. Raczej się wpatruj. Rób to łagodnie. Powieki całkowicie zamknięte, ale się patrzysz. Kapujesz o co chodzi? A zamknij sobie oczy teraz. Co widzisz? Jakieś tam nic… Trochę kolorów przebijających od światła monitora, są też małe kropeczki. Ale takie malusieńkie. Są jak drobinki mgiełki. Troszeczkę czerwonawe, troszeczkę granatowe, bardzo, bardzo małe. To z nich składa się ta ciemność pod powiekami. Musisz je widzieć! Poćwicz chwilę…

Teraz patrz się w sam środek tej chaotycznej ciemności – nicości ciała fizycznego. To Focus 0. Nie, lepiej nie będę używał tych nazw bo się pogubimy, a co gorsza zaprzęgniemy analityczną część umysłu, a to utrudnia fazowanie. Zabieramy tylko świadomość bacznego obserwatora i pamięć. Pamiętasz co masz do zrobienia w poza, jak się tam znajdziesz? Zapisałeś w folderze pamięci przed startem? Pamięć sama napłynie, gdy tylko powiesz: „pamiętam”. Patrzysz w ciemność i czekasz. Nuda, nic się nie dzieje. Uważaj, bo starszym bratem nudy jest sen i zapomnienie. Gdy poczujesz, że zasypiasz, wal natychmiast odliczanie co trzy w dół. Nie co jeden, ono jest dobre jak nie chce się za bardzo spać, co dwa też jest przeznaczone gdy umysł jest w miarę trzeźwy, ale jak Cię morzy sen, wal co trzy! Od stu lub tysiąca to bez znaczenia. Aby cię tylko nie pochwycił Morfeusz! Czekaj. Nie raz nawet trzeba czekać godzinkę lub dłużej. I wygląda to tak:

Jak już będzie ci się wydawać, że nic z tego, że Sugier pieprzy głupoty i w kulki ze mną leci, wiedz o tym, że właśnie zbliżasz się do drzwi OBE! Zaraz nadejdzie fala, która cię zabierze na przejażdżkę twojego życia. Za chwilę doświadczysz czegoś, czego nie wyśniłeś w najskrytszych snach. A nóż od razu wpadniesz w ręce MTJ, Giganta Inspeka? Odetnij się od wszystkiego co ziemskie i wskakuj do OBE. Żadnych myśli pobocznych, tylko jedna idea: idę, idę, idę do OBE, to jest ta chwila, zrobię to w końcu. I nie będę już OBE Impotentem! A i jeszcze jedno. Na drodze do wyjścia stoją tylko dwie przeszkody. Pierwsza: odpływanie w sen, druga: niemożność pogłębienia relaksu, po prostu: tłuczesz się na wyrze do samego rana i nic z tego. Pierwsza przeszkoda omówiona, czyli zastosuj odliczanie, możesz dodatkowa zrobić taki chwyt: odliczasz w dół, co jeden, ale na pięć dodatkowo nasilasz przez chwilę (3s) świdrowanie ciemności i skupienie wzmacniasz słowami: JESTEM ŚWIADOMY, PAMIĘTAM… Rozumiesz? Wówczas, jeśli nawet stracisz świadomość, jest wysoce prawdopodobne, że ją odzyskasz w Poza w momencie wypowiadanych słów: JESTEM ŚWIADOMY… obudzisz się automatycznie.

Pozostaje omówić jeszcze kwestię, gdy tłuczesz się na wyrze i nie możesz zgłębić relaksu. Jest kilka wyjść. Pierwsze: redukcja snu następnym razem o 30 min. Czyli wstajesz nie o 4.00, lecz o 3.30. I tu pozycja startowa jest bardzo istotna: ma to być twoja pozycja, w której będziesz się czuł maksymalnie rozluźniony. Proponuję embrionalną na boku. Eksperymentuj. Jak hałas z zewnątrz przeszkadza ci w skupieniu, załaduj w uszy dźwięki do synchronizacji półkul. Znajdziesz je za free w necie. Znakomicie wytłumią zakłócenia, a ponad to synchronizują półkole. Tylko niech to będzie sam dźwięk, bez prowadzenie, i dodatkowej muzyki. W ostateczności, dodatkiem do dźwięku synchronizującego półkule mózgowe, może być szum morza, czy śpiew ptaka. Chodzi to by dosy czy hemi-sync nie znudził się szybko. Jak ci przeszkadza hałas możesz zamiast dźwięków zastosować stopery do uszu. Jednak zatyczki mają wady. U niektórych, na dłuższą metę odpadają, bo powodują gromadzenie woskowiny i będziesz chodził do laryngologa na czyszczenie kanału. Ze mną tak było. Ewentualnie wówczas stosuj profilaktycznie, przed użyciem zatyczek, preparaty do rozpuszczania woskowiny.

O co chodzi w obeowaniu? Masz być czujny i maksymalnie zrelaksowany. To wszystko. Ciało ma szybciej zasnąć niż umysł. Masz wypracować w sobie nawyk szybkiego relaksowania się, odcinania się od bodźców płynących z ciał i umieć utrzymać skupienie.