P: Nie można umówić się z bogiem na „nieistnienie”? Nie niebo, nie piekło, nie czyściec, nie ziemia, tylko pustka. Nie potrzebna mi ulga, nowy lepszy świat – brak tego wszystkiego łącznie ze mną jest dla mnie odpowiedzią.

O: Jak zabierzesz ze swojego pierwszego zdania znak zapytania, usłyszysz odpowiedź 🙂 No ja pierniczę następny pesymista. Istny wysyp Emo… Mam dla ciebie przypowieść. Tylko proszę cię o wyrozumiałość, bo to moja pierwsza:

Był sobie człowiek, który w gównie się urodził. W gównie żył, w gównie spał i gówniane miał przez to myśli. Wpadł na genialny pomysł by się z gówna wydźwignąć – poprosił BOGA by ten ulgę mu sprawił i przeniósł go do większego gówna…

A tak poważnie:
Nie wiesz, nie jesteś w stanie nawet sobie wyobrazić, a ja nie jestem w stanie tego przekazać, jaka czeka nas WOLNOŚĆ! Nas Ludzkość! Czysty umysł, brak barier i strachu, spokój, pełna kontrola na zewnątrz i wewnątrz, harmonia, delikatny powiew ciepłej energii na sobie i w sercu. Wieczna motywacja, ale nie pragnienie. Wewnętrzna radość z samego istnienia. Totalne zakotwiczenie w tu i teraz… totalne przebudzenie świadomości… Niekiedy miewam namiastkę tej WOLNOŚCI… znam ją z autopsji – zajebisty przedsmak…

A ty chcesz prosić BOGA o pustkę, o nie istnienie. No pogięło cię chyba. Musisz to przetrwać. To wykluwanie się, to przepoczwarzanie się świadomości. Musisz wyjść z tego gówna. Z reszto o co ty prosisz? Świadomość jest niezniszczalną energią. Nic nie zamieni jej w pustkę, najwyżej w wieczną degradację. Takie coś właśnie czyni Otchłań. Ona wciąż i w ciąż dąży do destrukcji. Myśli, że przy okazji dokona auto-zniszczenia, a wychodzi jej wieczne opadanie, wieczna degradacja.

A może jesteś pod jej wpływem? Skąd masz taką myśl, by BOGA prosić o nieistnienie. Z reszto nie wnikam. Nie sadzę byś był pod jej wpływem, raczej przebija przez ciebie zwykły ludzki żal do Stwórcy, bo nawet napisałeś „BÓG” z małej litery. Mam rację? Nie darzysz szacunkiem BOGA. Niekiedy to samo uczucie żywią dzieci do swoich rodziców, obwiniając o wszystko, gdy coś idzie nie tak. Winią, że istnieją, bo to rodzic przecież spłodził, wydał na świat.Też coś takiego kiedyś miałem. Nie zapomniał wół jak cielęciem był. Nawet joby w Niebo słałem, a i matce za młodu dałem popalić. Normalna sprawa z której się wyrasta im szybciej tym lepiej.Trzymaj się i wytrwaj! Piernicz ten ból istnienia, tylko zacznij żyć pełną gębą!