P: Czy samobójstwo to grzech? Czy mogę z czystym sumieniem odebrać sobie życie? Czy Ojciec mnie za to nie ukarze, zsyłając w jakieś gorsze miejsce? Czy to już moja sprawa gdzie chcę być? Waham się tylko w bojaźni przed Nim, ale jak nie ma przeciwwskazań, to nie czekam minuty dłużej. Proszę o odpowiedź.

O: Samobójstwo to nie dość, że czyn skrajnie auto-niszczycielski, to jeszcze czyniony w momencie obniżonej świadomości. Bo depresyjny afekt w którym się znajduje osoba myśląca o samobójstwie, ogranicza świadomość. Zabicie ciała w tym wypadku nic nie daje, tylko przenosi problem na drugą stronę i to w strasznie gówniane warunki. Astral będzie aż usiany od istot z Otchłani, bo to ona odpowiada za akty niszczycielskie i to ona ulokuje cię tam gdzie zechce, gdzie ze swoim czynem i wibracjami będziesz najlepiej pasował. BOGA w to nie mieszaj. BÓG walczy z Otchłanią. Tu nie chodzi o karę od Niego, OJCIEC kocha wszystkie swoje dzieci, ale o to, że Otchłań cię może przejąć po śmierci.

Tak, samobójstwo to grzech. Bo czym jest grzech, nawet z samej definicji? Jest dobrowolnym odejściem od BOGA i przejściem na stronę Ciemności. Podstawową ideą BOGA jest życie. Akt samobójczy zabija tą idee. Jest jak policzek w twarz dla STWÓRCY. Wyobraź sobie, że masz syna. Spłodziłeś go, dałeś mu życie, warunki do istnienia, a ten sam siebie zabija. Ból w sercu dla ojca nie do zniesienia. Samobójca nie dość, że rani STWÓRCĘ, to jeszcze swoim aktem przynależy do Ciemności.

Nikt kto ma świadomość w harmonii nie dokona agresji na samego siebie. Oczywiście są wyjątki np. nieraz spotyka się przypadki jak buddysta dokonuje samospalenia. Ale to nie jest wówczas agresja, jest to akt poświecenia, akt biernego oporu, chęć zwrócenia uwagi na problem jego narodu. I taki buddysta ma dość świadomości i nie czyni tego w depresyjnym afekcie. Chyba nie jesteś buddystą z Tybetu? Na marginesie, ja osobiście nie popieram nawet i takiej formy samobójstwa. Żadnego samobójstwa nie akceptuję. Żeby to było jasne. Jak będę stał na Niebiańskiej Bramce, nie wpuszczę żadnego samobójcy.

My z JEZUSEM dźwigamy takie krzyże, a tu jeden z drugim nie chce dźwigać swojego tylko jeszcze nam na plecy zwala. Pisząc do mnie takie słowa już mi zwaliłeś krzyż. Nie szkodzi. Pomogę ci go nieść. Cóż prócz słów wsparcia mogę dla ciebie zrobić? Pamiętaj. Jutro może przynieść wspaniałe doświadczenia, rzeczy które nawet ci się nie śniły. Ojciec Niebieski w każdej chwili może dać wyczekiwane owoce. Wytrwaj!

Absolutnie, koniecznie weź się za uprawianie sportu. Podnosi on endorfiny, rozładowuje zbędne napięcie, wycisza umysł, wzmacnia fizycznie i psychicznie. Zadbaj o siebie. Zdrowo się odżywiaj, odpowiednio długo i głęboko śpij. A jak naprawdę czujesz, że jest źle i sobie nie radzisz, to się nie wstydź, tylko idź do lekarza. Przypisze ci leki podnoszące serotoninę i cię ustawią. Nie bój się, że będziesz je musiał brać do końca życia. Wiele osób wydźwignęło się już po pierwszej kuracji. Myśli samobójcze, to niekiedy po prostu zmiany chemiczne w mózgu i nie ma innego wyjścia jak chemią zadziałać na chemię.

Pod spodem masz jeszcze parę filmików. Może w nich znajdziesz podpowiedź. Jestem z tobą.